środa, 29 lipca 2015

Krytyczne gulganie

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

Wąsaty Janusz ocenił wino na trójkę z plusem, ruda Marzena dała "szardonejowi" kilka ochów, ale żadnych achów, natomiast #TęczowyMścisław lakonicznie wyraził się o produkcie - "badziew i kwas". Jak ważne są dla Was oceny wina? Czy po superlatywach w sieci lecicie do wskazanego przybytku z zamiarem wyczyszczenia półek? Jeśli noty są anonimowe to spoko, jednak znana osoba - hoho! - coś w tym musi być, bo jak-że-by-to-tak? Przecież oni się nie mylą!

TheGuardian
  
Branża filmowa, muzyczna czy też księgarska wszędzie mają swoje samozwańcze autorytety czy też nadwornych klaunów. Przyznajcie się, ile razy nerwowo głaskaliście smartfona przed półką z winami, żeby tylko zasięgnąć opinii na którejś z szeregu stron z ocenami win? Punktowych czy też słownych - nieważne, bo szukaliście utwierdzenia się w przekonaniu, że Wasz wybór jest słuszny. Kupowanie i picie wina tylko dlatego, że ktoś je wysoko ocenił równa się ze słuchaniem jazgotu, który nam się nie podoba, ale ktoś orzekł, że to "nowoczesne" i "stylowe". Jeden z polskich publicystów rażąco nisko ocenił parę lat temu film, który prezentował sobą jedynie masę stereotypów, kicz i emocjonalne sianko. Po słabej sprzedaży biletów reżyser oskarżał dziennikarza o działanie na jego niekorzyść i domagał się odszkodowania. Różne brudy i śmiechawy oraz absurdy nasz kraj widział, ale takie coś zmusiło do myślenia.

Coś dla ludu - kojarzycie wszelkie wyzwania internetowe? Charlie (wywoływanie duchów), Ice Bucket (wylewanie sobie wiadra zimnej wody na głowę) czy też Posmaruj-Swojego-Kota-Dżemem. Zastanawiające, kiedy ta pseudomoda i wejdzie do świata wina. Wypicie musiaka na czas? Wygulganie wina z kartonu pijąc non stop? Kochani, wszystko z głową, nie dajcie się ogłupić. Pamiętacie Lady Godivę? Wszyscy wiemy, że przejechała przez miasto nago na koniu, jednak kto wskaże dlaczego to zrobiła? Łapiecie?


Facebook - Wine Trip Into Your Soul

piątek, 24 lipca 2015

Na szybko #2

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

Doskonale wiemy, że wino zmienia się zależnie od okoliczności, szkła, towarzystwa, nastroju, pogody i szeregu innych czynników. Wino, które w degustacji nie powaliło w przypadku połączenia z odpowiednim daniem może świetnie się zgrać. Padło słowo klucz - degustacja. Zauważyliście, że inaczej wina się degustuje a inaczej pije? Nie chodzi tutaj o ilość, ale o fakt dostania się większej ilości naszego ulubionego napoju do Waszych zacnych organizmów. Kwasowość, która ujęła tuż po wypluciu może stać się nie do zniesienia, tanina, nad którą się zachwycaliśmy potrafi wykręcić języki na lewą stronę, a alkohol - tak zgrabnie zaznaczony przy degustacji - palić żywym ogniem w gardło. Innym tematem wartym poruszenia jest dziwna mania traktowania wina zero-jedynkowo - smakuje-nie-smakuje. Co to w ogóle oznacza? Smakuje po drugim kieliszku, czterech, butelce? Im więcej piję tym bardziej mi smakuje? Albo "podoba mi się barwa" również niczego sensownego nie wnosi do dyskusji poza hurraoptymizmem, że opisujący nie jest daltonistą.

Idzie weekend - zależnie od pogody albo humoru otwórzcie swoje ulubione wino. Nie patrzcie na oceny innych, gwiazdki, pląsające jeże i dokazujące walenie - Wasza opinia jest najważniejsza.


FunnyWines

niedziela, 12 lipca 2015

Na szybko #1

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

Ile miesięcznie wydajecie na wino? A rocznie? Jaką rolę odgrywa dla Was cena? Swego czasu niektórzy głosili opinię, że "poniżej 100 zł nie ma dobrego wina" (kwota dowolna). I tym sposobem flaszka kosztująca 125 zł w detalu "mogła spać spokojnie", bo znajdzie nabywcę. Problem pojawił się, kiedy było "wiosenne wietrzenie magazynów", mające na celu wypchnięcie win niesprzedawalnych. Z kwoty 125 zł zrobiło się na przykład 80 zł - i co teraz? Nie kupić i trwać w swoim przekonaniu czy górę ma wziąć hipokryzja ("ależ to okazja" i " to się nie liczy"). Co smutne - przeważa druga postawa.

Co osiągniemy kierując się głównie ceną? Zabrniemy w ślepy zaułek, a to z prostego powodu: cena zmienną jest. Jeśli w sklepie z winami zamienimy kartki z cenami wyczynowego Barolo i codziennego alzackiego Pinot Noir czy będzie to miało wpływ na zawartość butelek? Naturalnie, że nie, a to prowadzi nas do kolejnego zagadnienia.

Wydaliśmy wspomniane na początku 125 zł na wino i nie spełniło ono naszych oczekiwań, więc kasa w błoto, natomiast jeśli stanęło na wysokości zadania to uszczuplenie portfela nie jest tak bardzo odczuwalne. Inaczej sytuacja ma się z winem za 30 zł - jeśli było kiepskie to wytłumaczenia szukamy w cenie, a w przypadku dobrej flaszki z pewnością zakupimy jej więcej. Prosta sprawa, mianowicie poza garstką zapaleńców u których topowe i niedostępne flaszki powodują mokre sny, nam - maluczkim pozostają wina, które mamy w zasięgu rąk i portfeli. Nie dorabiajmy ideologii do wszystkiego.


Decanter

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

wtorek, 7 lipca 2015

Dyrdymałki i zagwozdki

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

Czego szukamy w winie? Po co sięgamy po nieznaną butelkę? Czemu wybraliśmy akurat tę spośród innych? Polecenie godnej zaufania osoby, artykuł na blogu, wpływ chwili, niedawno otrzymaliśmy wypłatę? A może dawno nie mieliśmy w kieliszku danego rodzaju wina? Dostaliśmy nowy zestaw kieliszków dedykowanych konkretnej odmianie i chcemy je wypróbować? Czujecie bluesa?

Gastronomadasmx

Szukamy w winie czegoś więcej niż alkoholu, szybkiej i taniej rozrywki, niezwłocznej teleportacji w baśniowe stany. Wybieramy biesiadowanie od chlania, zwalniamy, dajemy czas sobie i zawartości kieliszka. Nie ma co się oszukiwać, że czasem chodzi wyłącznie o zabawę. Ale równie dobrze można orzec, że wino służy rozrywce. Czasem naturalnie, piknik czy grill są do tego świetnymi okazjami. Jednak zawsze warto zwrócić uwagę na inne flaszki, spojrzeć ponad chwilę, zadumać się nad naszym ulubionym napojem, może i nawet dorobić do niego ideologię. Podobnie do muzyki - słyszeliście o szukaniu "drugiego dna" w "Maybelline", "Highway to hell" czy ""Roll over Beethoven"? Inaczej ma się sprawa z "Can you hear the people sing" (spopularyzowane poprzez genialne wykonanie w musichallowej wersji "Nędzników" Viktora Hugo), pieśniami wojennymi czy legendarnym "American Pie" Dona McLeana.

Pinterest

Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że istnieją wina dużego i małego kalibru. Nie udało się jednak uzyskać informacji, czy chodzi o wielkość butelki, barwę wina czy też region pochodzenia (czy to by oznaczało, że na jedne regiony można machnąć ręką, a przed innymi padać plackiem?). Utarte przekonania i przesądy powinny odejść w niepamięć. Im wino droższe/starsze tym lepsze, po czerwonych boli głowa, białe tylko do owoców morza, im większa butelka wina tym lepsze, postać zwierzątka na etykiecie gwarantem jakości, Francja to kwach i drogo, Grecja ma tylko "wino z drzewa", Węgry robią tylko słodkie i Bikavera, po czerwonym ma się kaca giganta, czerwone pasuje do wszystkich deserów (ręka do góry, kto ukradkiem wzrokiem szukał po stole wina dedykowanego do deseru, a natknął się jedynie na czerwone z drugiego dania?), wino należy wypić jednym hałstem i szybko potrząsnąć znacząco kieliszkiem w stronę kelnera/gospodarza, obowiązkowo warknąć w momencie nalewania porcji degustacyjnej ("co tak mało!"). Bez tzw. obawień moglibyśmy do tego dopisać kilka tuzinów przesądów, a i tak byłoby za mało, za dużo dla nie-znam-się-ale-się-wypowiem, a dla wyjaśniających zawiłości i niejasności winiarskiego świata - w sam raz.

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

środa, 1 lipca 2015

Miałem sen

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

A działy się w nim różne-takie-śmiesznostki. Blogerzy nie darli kotów między sobą. Nikt nie mówił o "moralnym prawie" do pisania bądź nie-pisania czegoś. Wszyscy uczyli się od siebie nawzajem, polecali książki winne i około-winne. Nikt nie był gorszy ani lepszy od innych. Każdy umiał podchodzić z dystansem do siebie, słów i komentarzy pod swoim adresem. Krytyka występowała wyłącznie w postaci konstruktywnej. Nie miało znaczenia ile butelek odkorkowałeś w ciągu roku/miesiąca/tygodnia. Wszyscy uzmysłowili sobie, że nie ma osób nieomylnych, a ten nie popełnia żadnych błędów, kto nic nie robi. Komentowali wyłącznie ludzie świadomi swoich słów. Trolle pochowały się w swoich pieczarach. Nikt nie tworzył tak zwanej "gównoburzy", która poza ilością komentarzy niczego pozytywnego nie wnosiła do dyskusji. Samozwańczy eksperci poszli po rozum do głowy i razem z innymi przyznali się, że nie są alfą i omegą. Blogowanie o winie było przyjemnością, a nie konkursem pt. "Kto bardziej dowali temu-czy-tamtemu?". Każdy sumiennie przygotowywałby się merytorycznie do napisania tekstu oraz ograniczył do "niezbędnego minimum" błędy składniowe i gramatyczne.

A potem obudziłem się.


Facebook - Wine Trip Into Your Soul